• Weronika Pińczuk

        • Weronika Pińczuk kl. III c, SP nr 54 w Szczecinie

          ,,ULICE SZCZECINA I ZAGINIONY NASZYJNIK EGIPSKIEJ KSIĘŻNICZKI’’

           

          Szczecin to piękne miasto, w którym dużo jest ulic i placów. Te ulice codziennie są pełne przechodniów, zwierząt i pojazdów. Ja też nimi chodzę. Kiedy pewnego dnia tacie popsuł się samochód, wsiadłam do tramwaju i pojechałam. Motorniczy był dziwnie ubrany i wyglądał jak z innej epoki. Zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Na placu Grunwaldzkim motorniczy zmienił się w Mikołaja Kopernika. Kolejny plac, a tam popiersie Piłsudskiego i motorniczy przeistoczył się w żołnierza na koniu. Zwierzę ledwie mieściło się w tramwaju. Na wysokości Pałacu Młodzieży, motorniczy zaczął śpiewać, tańczyć, malować, rzeźbić i mówić w siedmiu różnych językach. Na alei Piastów motorniczy zmienił się w profesora. Uczył mnie budownictwa, archeologii, mechaniki, chemii i wielu innych przedmiotów. Kiedy mijaliśmy budynek Piastów Office Center, w którym pracuje moja mama, motorniczy zmienił się w kulturystę na rowerze stacjonarnym. Następnie tramwaj skręcił w ulicę Powstańców Wielkopolskich i udał się w kierunku szpitala na Pomorzanach. Gdy mijał ten szpital, motorniczy przemienił się w lekarza, a moją uwagę przyciągnął komunikat, który nadawało Radio Szczecin. Brzmiał on tak: ,,Z MUZEUM NARODOWEGO NA WAŁACH CHROBREGO, Z WYSTAWY POD NAZWĄ ,,EGIPT’’, WCZORAJ W NOCY OKOŁO GODZINY WPÓŁ DO JEDENASTEJ  SKRADZIONO NASZYJNIK EGIPSKIEJ KSIĘŻNICZKI !!!’’ Przez chwilę  siedziałam zaskoczona tą informacją, ale po kilku minutach się otrząsnęłam i postanowiłam, że odnajdę zaginiony naszyjnik. Wysiadłam na przystanku niedaleko ulicy Milczańskiej i zadzwoniłam po taksówkę. W drodze do domu myślałam jak mam złapać złodzieja naszyjnika. Kierowca taksówki jechał wzdłuż Mieszka I a następnie skręcił w ulicę Cukrową. Po piętnastu minutach wysiadłam pod moim domem w Będargowie. Szybko do niego wbiegłam. Wzięłam plecak i zaczęłam  pakować najpotrzebniejsze podczas mojej nocnej wyprawy rzeczy: latarkę, butelkę wody, wycinek z gazety z najważniejszymi informacjami o zaginięciu naszyjnika i ciepłą bluzę. W nocy o godzinie dziesiątej dziesięć wyszłam z domu, zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do muzeum rozwiązać zagadkę. Taksówka wiozła mnie tym razem przez ulicę Okulickiego i Derdowskiego. Potem skręciła w 26-go kwietnia , a  następnie w Santocką. Po przejechaniu ulicy Poniatowskiego, skręciła w Wojska Polskiego. Za oknem mignął mi budynek telewizji. Następnie wjechała w aleję Wyzwolenia i w aleję Kwiatową. Minęła też dostojny biały gmach Filharmonii Szczecińskiej, przy ulicy Małopolskiej. Kiedy podwiozła mnie na Wały Chrobrego wysiadłam i poszłam w kierunku muzeum. Po dwóch minutach stanęłam przed wejściem. Z wielkim wysiłkiem otworzyłam ciężkie drzwi, które zaskrzypiały przeraźliwie. Gdy weszłam do środka i stanęłam w holu zrobiło się strasznie ciemno i zimno, więc wyciągnęłam z plecaka latarkę i bluzę. Weszłam trochę głębiej.  Przed wejściem do następnej sali widniał tekturowy znak z napisem ,,WYSTAWA EGIPT’’. Weszłam do tej sali i zobaczyłam porozstawiane gabloty. W jednych były stare papirusy z różnymi obrazami, w innych kawałki porcelanowych misek i talerzy. Podeszłam do gabloty, która miała wybitą górną szybę, a na miękkiej pustej poduszce leżała karteczka z napisem ,,NASZYJNIK EGIPSKIEJ KSIĘŻNICZKI’’. Nagle nadepnęłam na coś miękkiego, a przecież podłoga była cała z kafelek. Poświeciłam latarką i podniosłam… czarną rękawiczkę . Obejrzałam ją dokładnie, gdy wtem usłyszałam kroki. Szybko zgasiłam latarkę i schowałam się za jedną z gablot. Po chwili wyjrzałam z mojej kryjówki i zobaczyłam czarną postać z latarką. Wyglądała na złodzieja, tym bardziej, że w jego kieszeni było coś co wyglądało jak… naszyjnik!! Starałam się nie krzyczeć. Z kieszeni bluzy wyciągnęłam telefon i szybko zadzwoniłam na policję. Po paru minutach, tym razem po cichu, do muzeum weszło trzech policjantów. Zobaczyli mnie, a ja położyłam palec na usta dając im do zrozumienia, żeby zachowali ciszę. Jeden schował się za modelem statku, a dwaj pozostali po obu stronach kamiennego wejścia do sali. Wtem, przypomniałam sobie, że po jednej stronie  wejścia znajduje się przycisk, po którego naciśnięciu spada metalowa krata. Pokazałam jednemu z policjantów gestami, że ma przed sobą przycisk i żeby go nacisnął. Policjant szybko to zrobił, a krata opadła dokładnie na złodzieja. Włożyłam rękę pomiędzy pręty i kiedy zdezorientowany złodziej szukał wyjścia z pułapki, wyciągnęłam mu z kieszeni naszyjnik. Policjanci byli pod wrażeniem i gratulowali mi odwagi. Jeden z nich zaoferował, że podwiozą mnie do domu. Zanim wyszliśmy z muzeum, wygrzebałam z plecaka kawałek kartki i długopis i napisałam: ZŁODZIEJ, KTÓRY TO UKRADŁ ZOSTAŁ JUŻ ZŁAPANY. Notkę umieściłam w gablocie, a potem odłożyłam naszyjnik na jego miejsce. Wsiadłam do radiowozu, a policjanci założyli złodziejowi kajdanki i wepchnęli go do bagażnika. Po powrocie do domu szybko położyłam się do łóżka i od razu  zasnęłam. Jednak po paru minutach usłyszałam dziwny dźwięk, coś jak by silnik samochodu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżę na tylnym siedzeniu samochodu… mojego taty!! Samochód właśnie odjeżdżał z parkingu warsztatu samochodowego AUTO ABC, znajdującego się przy ulicy Ku Słońcu. Okazało się, że cała moja fascynująca przygoda, wędrówki ulicami Szczecina i poszukiwanie naszyjnika to był tylko sen.