• O patronie

        •  

          Nasz patron

           

          "Autobiografia. Tak. O sobie, o swojej małej i ważnej osobie. Ktoś napisał gdzieś złośliwie, że świat jest kropelką błota zawieszonego w bezkresie; a człowiek jest zwierzęciem, które zrobiło karierę. Może być i tak także. Ale dopełnienie: ta kropelka błota zna cierpienie, umie kochać i płakać i pełna jest tęsknoty. A kariera człowieka, jeśli zważyć sumienni, wątpliwa, bardzo wątpliwa."

          "Urodziłem się psiakrew, uczuciowcem i to mi strasznie przeszkadza, ale znając swojego w sobie wroga, nauczyłem się go strzec."

          Janusz Korczak właściwie Henryk Goldszmit urodził się 22. lipca 1878 lub 1879 roku w Warszawie, zmarł zamordowany prawdopodobnie w Treblince na początku sierpnia 1942. Rodzina była pochodzenia żydowskiego, jednak od dawna całkowicie zadomowiona w polskiej kulturze i tradycji. W „Pamiętniku” przywołuje słowa mamy: „Ten chłopiec nie ma ambicji. Jemu wszystko jedno , co je, jak się ubierze, czy bawi się z dzieckiem swojej sfery, czy ze stróżkami. Nie wstydzi się bawić z małymi.” Ojciec zaś nazywał go „gapą i cymbałem, a w burzliwych momentach nawet idiotą i osłem.” Tylko babcia w niego wierzyła i nazywała „filozofem”. „Mieli słuszność. Po równu. Pół na pół. Babunia i papa.”

           

          "I tak nie będę literatem, tylko lekarzem. Literatura to słowa, medycyna to czyny."

          Korczak zdał maturę w 1898 roku i ku zaskoczeniu przyjaciół zapisał się na Wydział Lekarski Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Studia lekarskie zajęły Korczakowi  sześć lat, gdyż pierwszy rok musiał powtórzyć. W 1905 roku Korczak rozpoczyna pracę lekarską w niewielkim szpitalu dziecięcym im. Bersonów i Baumanów  przy ul. Śliskiej  51 w Warszawie. Z oszczędności funduje on sobie wyjazd w celu pogłębienia wiedzy lekarskiej za granicą. Wykształcenie wypełnia w klinikach Berlina (rok) i Paryża (pół roku). Na miesiąc odwiedza także Londyn Po powrocie poza pracą w szpitalu, nocami bezpłatnie odwiedzał chore dzieci. Mimo iż Korczak formalnie porzucił medycynę, w praktyce funkcję lekarza pełnił do końca życia: lekarza swych licznych wychowanków w domach dziecka, gdzie nigdy nie brakuje sposobności do medycznej interwencji.

          "Jestem nie po to, aby mnie kochali i podziwiali, ale po to, abym ja działał i kochał. Nie obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia się o świat, o człowieka."

          W 1912 roku został dyrektorem Domu Sierot. Swoje obowiązki pełnił bez wynagrodzenia. Po roku pracy w Domu Sierot zapisał: „Na domu naszym nie ma żadnego napisu. Może niedługo już będzie można dać napis: Dom Dzieci.” Wprowadził bowiem nowe techniki wychowawcze: praca dla siebie i innych, samowychowywanie, samorządność. Przełamywał również początkową nieufność i niechęć sąsiadów Domu lecząc bezpłatnie ich dzieci, zapraszając je do wspólnych zabaw. Zorganizował akcję 200 doniczek fuksji, którymi dzieci obdarowały sąsiadów.

          W domach prowadzonych przez Korczaka działał sąd oraz senat. Dzieci obchodziły wiele wymyślonych przez siebie świąt - np. dzień brudasa, pierwszego śniegu, imieniny kuchni itp. Domy te wspierały także dążenie do wyznaczonego przez siebie celu. Do tego służyły zakłady. Chodziło w nich o to, że dzieci mogły się zakładać np. o to, że nie będą się brzydko wyrażać przez tydzień, jeżeli to wykonały, dostawały nagrodę w postaci cukierków. Mobilizowało to dzieci do pracy nad sobą.

          Ślubowałem i chcę trwać przy dziecku…”

          I wojna światowa oderwała Korczaka od Domu Sierot na okres 4 lat (1914 - 1918), ale nie oderwała go od dzieci. Objął funkcje lekarza frontowego w armii rosyjskiej. Pracował w wojskowym szpitalu, ale czas wolny poświęcał kontynuacji swoich prac na tematy wychowawcze oraz opieką nad dziećmi- sierotami. Następnie przez około pół roku był lekarzem dzieci w trzech sierocińcach w Kijowie. W jednym z nich, "Domu Wychowawczym" dla 60 chłopców, poznaje Korczak Marię z Rogowskich Falską. Podobnie jak Korczak poświęciła ona życie najbiedniejszym dzieciom. Janusz i Maria zaprzyjaźnili się. Od tamtej pory pracowali oni wspólnie, układając na podstawie wspólnych doświadczeń system  i metody wychowawcze. W 1919 Korczak i Falska z pomocą działaczy społeczno- oświatowych  w Pruszkowie pod Warszawą zakładają w wynajętym budynku sierociniec pod nazwą "Nasz Dom"

          „nie o wdzięczności za wszystko, a za coś jednego. Jak mamusia przebaczyła i nauczyła, pomogła, dała coś.”

                      Korczak był bliski samobójstwa, po tym jak opiekująca się nim matka zaraziła się od niego tyfusem plamistym i umarła. Myśli o matce nie opuściły go nigdy. Miało to miejsce w czasie wojny polsko – radzieckiej, kiedy Korczak pracował w szpitalu epidemiologicznym w Łodzi i Warszawie (1919-1920)

          „Przecież dzieci muszą się modlić (...)muszą mieć takie miejsce, gdzie się wypłaczą i wyżalą przed Bogiem.”

                      27 kwietnia 1920 roku Janusz Korczak napisał „Modlitwę wychowawcy”, która zachowała się dzięki odręcznemu odpisowi Marii Falskiej, bliskiej współpracownicy Korczaka. „Daj dzieciom dobrą wolę, daj wysiłkom ich pomoc, ich trudom błogosławieństwo. Nie najłatwiejszą prowadź ich drogą, ale najpiękniejszą. A jako prośby mej zadatek przyjmij jedyny mój klejnot: smutek. Smutek i pracę.”

          Stary Doktor

          Między dwoma wojnami światowymi (1918 -1939) Korczak z zapałem i oddaniem sprawie wychowania prowadził również rozległą działalność społeczno- dydaktyczną. Był wykładowcą w Instytucji Pedagogiki Specjalnej oraz Wolnej Wszechnicy Polskiej i Seminarium dla Ochroniarek. Prowadził prelekcje na kursach dla nauczycieli, rozmawiał z rodzicami na spotkaniach w towarzystwie higienicznym w Warszawie. Był rzeczoznawcą w sprawach dla nieletnich w Sądzie Okręgowym. Opiekował się zakładem wychowawczym w Spale koło Warszawy. W 1935 roku związał się z Polskim Radiem. Pod pseudonimem Stary Doktor wygłaszał liczne pogadanki dla dzieci. W 1938 roku współpracował z czasopismami, publikując na ich łamach powiastki, monologi i bajki dla dzieci.

          2 października 1940 szef dystryktu warszawskiego Fischer podpisał zarządzenie o utworzeniu getta w Warszawie. Korczak podjął starania o pozostawienie dzieci w ich Domu. Bezskutecznie. Został aresztowany za brak opaski, gdy zgłosił się po odbiór wozu kartofli zarekwirowanego podczas przesiedlenia. W połowie grudnia wyszedł z aresztu za kaucją. "Istnieją dwie wersje zwolnienia Korczaka. Pierwsza - że kaucję wpłacili byli wychowankowie jeszcze przed wyrokiem; druga - że uczynili to Dawid Szternfeld i Abraham Gancwajch (będący na usługach gestapo) na prośbę Adama Czerniakowa prezesa Rady Żydowskiej w getcie warszawskim, który im obiecał wynagrodzenie pieniężne. Obaj podobno odmówili przyjęcia jakiejkolwiek zapłaty".

          „ …jedno słońce nam przyświeca, jeden grad niszczy nasze łany i jedna ziemia kryje kości przodków naszych.”

             W dniu 18 lipca 1942 roku została wystawiona ostatnia sztuka w Domu Sierot pt. „Poczta” Rabindranatha Tagore. Przygotowywała ona wychowanków do świadomej i godnej śmierci. 22 lipca 1942 roku w dniu urodzin Korczaka rozpoczęła się akcja zagłady w getcie. W dniu 6 sierpnia 1942 roku hitlerowscy okupanci wyprowadzili z Domu Sierot Korczaka, Wilczyńską, wszystkich współpracowników i dwustu wychowanków.  W godzinie śmierci, Korczak nie opuścił swoich podopiecznych. Razem z nimi podążał do wagonów,   a następnie na śmierć. Umarł z dziećmi, mimo iż miał oferty ucieczki i tym samym uratowania swojego życia. Ponoć dzieci myślały, że jadą na wycieczkę. Korczak nie powiedział podopiecznym prawdy. Dzieci szły więc przez szare miasto do wagonów wiozących na śmierć z uśmiechem, śpiewając wesoło. Aż do ostatniej chwili Korczak utrzymywał je w radości i nieświadomości tragedii jaka na nie czeka.

           

          „Odeszli razem, jak Korczak i jak Wilczyńska, strzegąc swych dzieci,...”

                                                                                        fragment „Pieśni o zamordowanym żydowskim narodzie” Icchaka Kacenelsona