• Praca Ani

        • ANNA BEHRENDT

          klasa 5c

          Szkoła Podstawowa nr 54

          im. Janusza Korczaka

          w Szczecinie

          opiekun: Beata Gierczyńska

           

           

           

           

          MOJE SPOTKANIE Z PIPPI

           

           

           

          ★★★

                    

                   W Willi Śmiesznotce panowała wyjątkowa radość. Jej właścicielka, Pippi Pończosznka, miała bardzo dobry nastrój.  Dlaczego? Oto prosta odpowiedź:  ponieważ zaczęły się wakacje. Z oddali słychać było wesołe podśpiewywanie  listonosza.

          -Dzień dobry! - wykrzyknęła Pippi zeskakując z drzewa.

          - Rany! Dziewczyno, nie strasz mnie tak!- wykrzyknął listonosz.

          -Przepraszam. Ma pan coś dla mnie?

          - Tak, wspaniałe wieści!

          -Wstydziłby się pan czytać cudze listy!

          - Och, Pippi. Mała, głupiutka Pippi... Nic nie czytałem. Tak zdecydowało miasto.

          - Co?

          -Wyjeżdżasz do swojej cioci, do Szczecina. Czeka na ciebie zadanie do wykonania. – powiedział wyniośle wścibski listonosz.

          - Jakiej cioci?! Co to Szczecin? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?

          -Masz ciocię, która dawno temu wyemigrowała do Polski. Szczecin, to miasto w północno- zachodniej części Polski.

          - Ale ja nigdzie nie jadę!

          - Ja wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz.

          - A co z moimi przyjaciółmi?

          - Mogą pojechać z tobą.

          - Jupi!!! Dziękuję panu! Muszę im to natychmiast powiedzieć!

                   Nie czekając na odpowiedź pobiegła do pobliskiego domu należącego do najbliższych przyjaciół Tommiego i Anniki. Drzwi otworzyła ich mama.

          - Dzień doberek! Przepraszam, że tak wcześnie rano, ale to bardzo ważne.

          - Pippi...jest 13:00. Pewnie szukasz Tommiego i Anniki? 

          - Tak.

          - Siedzą przy stole i jedzą obiad. Usiądź.

          - Dziękuję!

                   Niezwykle podekscytowana dziewczynka wyjawiła swoją tajemnicę przyjaciołom. Oni, równie uradowani, przekazali tę wiadomość swojej mamie, która na początku nie wykazywała zbyt wielkiego entuzjazmu. Dzieci, chcąc ją przekonać, postanowiły, że musi porozmawiała z ową ciotką. Uznali to za jedyne wyjście, choć obawiali się, że ciotka nie wywrze na mamie dobrego wrażenia, jeśli przypomina choć odrobinę Pippi. Trzeba było jednak zaryzykować.

                   W pokoju zamkniętym na klucz toczyła się długa rozmowa. Cała trójka kucnęła pod drzwiami i podsłuchiwała ciągle się przepychając. Niestety, dziurka od klucza była tylko jedna, a ciekawskich aż troje. Z tego właśnie powodu zdecydowali, że każdy z nich będzie po kolei nasłuchiwał. Na początku Pippi, potem Annika, a na końcu Tommy. Ostatecznie mama zgodziła się na wyjazd dzieci wraz z Pippi do Polski.

                  

          ★★★

           

                   Szczecin wydał się zupełnie innym miastem, niż dzieci sobie wyobrażały. Dużo zieleni, sklepów i wiele przestrzeni było dla nich nowością. Najbardziej spodobało się im jezioro Głębokie, Jasne Błonia i park Kasprowicza, Wały Chrobrego.  Szczecin to miasto portowe choć daleko jeszcze stąd do morza. Ale podziwiać można tu piękne żaglowce i statki morskie

                      Każde z nich widząc te atrakcje, wyobrażało sobie świetną zabawę. Ciotka ... szkoda gadać. To dopiero był szok! Brązowe loczki, kapelusik, sukieneczka, pantofelki... po prostu lalka nie człowiek! Jej dom był nie lepszy. Tapety w kwiatki, obrusy wyszywane wszelakimi wzorkami, a wszystko nieskazitelnie czyste!

                   Jednym z domowników był niewyobrażalnie gruby perski kot. Jego imię brzmiało Mr. Kuba, lecz ciocia Dorota wołała na niego ,,Kubusiu!”. Zjadał sześć posiłków dziennie: śniadanie, drugie śniadanie, obiad, deser, podwieczorek i kolację. Problem w tym, że ów kot był niezwykle wredny. Strącał wartościowe przedmioty z półek, po czym robił niewinną minkę, przez co krewna posądzała innych o ten akt wandalizmu. Wakacje w tym zwariowanym domu zapowiadały się naprawdę ciekawe, o czym bohaterowie przekonali się wkrótce po przyjeździe.

           

          ★★★

           

                   Pobyt u ciotki nie zapowiadał się dobrze. Ciotka obiecała mamie Anniki i Tommiego, że będą bezpieczni. Już na samym początku pojawiły się małe kłopoty.

          - Mam zaparzyć herbatę? - zapytała ciocia Dorota.

          - A nie ma lemoniady? - Pippi nie uznawała innych napojów.

          - Nie, lemoniada jest niezdrowa - krewna nie dawała za wygraną.

          - Eh...no to ja poproszę wody … - z rezygnacją odparła dziewczynka.

                   Tommy i Annika jakoś sobie radzili w tym domu, gdyż ich mama była nieco podobna po ciotki ich rudowłosej przyjaciółki. Dla Pippi zaś było to piekło. Ciotka zmusiła ją do rozpuszczenia warkoczy i założenia uroczej sukienki z falbankami. Nie czuła się w takiej sytuacji zbyt komfortowo.

                   Pan Nilsson  ukrył się w walizce Pippi. Jej koń, niestety musiał zostać i pilnować Willi Śmiesznotki, chociaż ciekawie wyglądałby na lotnisku. Wracając do pana Nilssona. Strasznie mu się nudziło w zamknięciu, więc postanowił trochę pozwiedzać. Najwyraźniej zrozumiał, że jest tu niechciany, gdyż chodził wszędzie ukradkiem i po cichu. No cóż, chyba oczywiste było to, że coś zaraz zniszczy, stłucze lub po prostu się ujawni. Na straty poszła porcelanowa figurka małpki. Pan Nilsson od dawien dawna był samotny i szukał przyjaciół. Widząc ową koleżankę nie mógł się powstrzymać, skoczył na półkę i strącił ją wywołując niezłe zamieszanie. Ileż było krzyku, ile porządków i konsekwencji. Zadaniem Pippi było wysprzątanie całego domu, który i tak już był czysty. Widać ciocia miała trudności ze znalezieniem jej kary.

           

          ★★★

           

                   Ranek zapowiadał się bardzo przyjemnie. Promyki słońca skoro świt muskały dzieci po twarzyczkach. O godzinie 9:00 rozległ się przeraźliwy wrzask cioci.

          - Co się stało?! - chórem wypaliły dzieci, zmęczone biegiem przez ogromny budynek.

          - Moje klejnoty! Moja biżuteria! - łkała ciotka dławiąc się łzami.

          - Jakie klejnoty? O co chodzi? - nikt nie miał pojęcia, jakie wartościowe rzeczy zaginęły.

          - No, cóż. W tym oto pancernym sejfie kryły się różne bogactwa, a teraz ich nie ma! - stan psychiczny cioci był coraz gorszy. - Dzwonię po policję!  Pippi to pewnie sprawka tej Twojej małpy

          - Nie, ciociu. Pan Nilson to kulturalna małpka.  My się tym zajmiemy.

          - To nie jest czas na żarty. Tu chodzi o kradzież, smarkacze! Do pokojów marsz!

          - Tak jest! - zrezygnowane dzieci po cichu odeszły.

           

          ★★★

           

                   Po piętnastu minutach zjawiła się policja. Wciąż zrozpaczona ciocia nadaremnie próbowała wytłumaczyć, co się stało. Ostatecznie wszystko wyjaśnił Tommy.

                   W pokoju Pippi trwała narada. Co chwila padały pytania, na które nie było odpowiedzi. Dzieci postanowiły, że gdy tylko wszystko się trochę uspokoi, podejdą do sejfu, zbadają to i owo. Najbardziej się znał na tym wszystkim Tommy. Od dawna marzył, by stać się znanym detektywem, lecz nigdy nikomu tego nie mówił. Przed wyjazdem, gdy mama już spakowała walizki, upchnął jeszcze zestaw małego szpiega, który kupił za kieszonkowe. Annika, gdy się dowiedziała, jakie jest hobby brata, otworzyła oczy tak szeroko, że wyglądała jak sowa. Dokonali podziału zadań. Tommy będzie się zajmował gadżetami, Pippi zagadkami, a Annika szpiegowaniem. Wspólnie stwierdzono, że  to dobry pomysł, gdyż nikt nie wyczuje podstępu, patrząc na niewinną twarzyczkę dziewczynki.

           

          ★★★

           

                   Rankiem, jak co dzień przed domem leżała gazeta ,,Kurier Szczeciński”. Dzieci w tym dniu wyręczyły gosposię i same pobiegły po prasę. Gazeta jak gazeta – dla dzieci nic ciekawego. Jednakże uwagę trojga naszych bohaterów przykuła ta wiadomość:

          ,,Dnia 13.07.2013 r. z więzienia uciekli członkowie niebezpiecznego gangu. Prosimy o zachowanie szczególnej ostrożności […]”.

          - Dzisiaj mamy dwudziesty dzień lipca! To na pewno oni! - Annika cieszyła się, myśląc, że już wszystko jest rozwiązane.

          - Trzeba jeszcze zdobyć dowody i ich namierzyć. - dodał Tommy.

          - Z namierzeniem ich to wy się nie martwcie. Wezwę swojego tatę, a on im powyrywa te kapuściane główki. - mówiła podniecona Pippi. - Najpierw ze swoją załogą wtargną do ich kryjówki, grożąc im bronią. Oj, popamiętają ich te ptasie móżdżki.

          - Oj, Pippi, ale twój tato jest daleko.

          - Macie rację. Musimy działać sami

                   Trójka przyjaciół wybrała się do pobliskiej kawiarenki ,,Castellarii”. Za oknami rozpościerał się piękny widok na Jasne Błonia. Rabatki obsadzone były cudownymi, letnimi kwiatami. Pippi zaproponowała, żeby zamówili naleśniki, lemoniadę i rurki z kremem. Było gorąco, więc skusili się na  lody.

                   W kawiarni było  bardzo tłoczno. Dzieci z trudem pomieściły się w lokalu. W najgłębszym kątku kawiarenki siedział podejrzany człowiek, który zamówił tylko małą kawę. Prawdopodobnie na kogoś czekał. Po kilkunastu minutach przyszedł równie tajemniczy mężczyzna. Rozmawiali bardzo dyskretnie i co parę słów, któryś z nich się rozglądał, czy nikt się im nie przygląda. Na sam koniec spotkania jeden dał drugiemu skórzaną torbę, po czym bez słowa wstał i odszedł. Po chwili jego rozmówca uczynił to samo. Ale nie uszło jego odwadze to, że jest obserwowany. Dzieci bez słowa poderwały się i wybiegły za nimi z lokalu.

          - Ja śledzę tego z torbą, a wy tamtego - rozkazała podekscytowana Pippi.

          - Ale... - Annika chciała się sprzeciwić, lecz nie zdążyła.

          - Żadnych ale! Biegnijcie! - stanowczym tonem rzekła Pippi, a następnie ruszyła śladem podejrzanego.

                    Powoli się ściemniało. W głowie dziewczynki pojawiły się niepokojące myśli: ,,Ciocia na pewno się niecierpliwi”, ,,A może już nas szuka policja?”. Największym jednak zmartwieniem było, czy jej przyjaciele są bezpieczni. Gdyby coś im się stało, Pippi nie wybaczyłaby tego sobie. Mężczyzna zatrzymał się i odłożył torbę w takie miejsce, że nikt nigdy by nie pomyślał,  że coś się tam znajdowało. Po pozostawieniu pakunku odszedł. Dziewczynka odczekała kilkanaście minut, po czym podeszła sprawdzić, co takiego jej podejrzany niósł ze sobą.

                   W owej torbie był cały dobytek cioci! To było satysfakcjonujące, ale za razem trochę straszne odkrycie. Ucieszyła się, że nie zawiodła jej intuicja.  Największym szokiem dla Pippi było to, że znajdowały się tam nie tylko rzeczy z sejfu cioci, ale także z innych miejsc w domu. Teraz pozostało tylko znaleźć Annikę i Tommiego i zawiadomić o wszystkim policję. Ale gdzie oni byli?

           

          ★★★

           

                   Poszukiwania trwały pół godziny. W końcu  Pippi znalazła trop. W kawiarence, w której wcześniej jedli lody umieszczona została karteczkę z informacją: ,,Las Arkoński, ruiny starej wieży”

          -Być może wypadła ona temu drugiemu podejrzanemu. -mówiła do siebie po cichutku.- Nie mam pewności, ale sprawdzę.

                   Nie musiała długo szukać. Miejsce wyglądało nocą przerażająco. Za dnia też kręciły się tu podejrzane osoby, ale teraz sprawiało jeszcze gorsze wrażenie. Tajna baza była w starym, starych ruinach wieży Quistopa w środku Lasu Arkońskiego.

          - Słuchaj, a  może weźmiemy te bachory dla okupu? - Pippi usłyszała niskie głosy mężczyzn, po czym schowała się za pobliskim śmietnikiem.

          - Dobry pomysł, ale nie znamy ich rodziców! - odpowiedział drugi.

                   Rozmowa toczyła się i toczyła. W końcu głosy zaczęły się oddalać. Tak! Nareszcie sobie poszli!

          - Co nie zmienia faktu, że trzeba uważać.- powiedział do siebie rudzielec.

                   Drzwi ciężko było otworzyć, ale nie ma takiej rzeczy Pippi, z którą by sobie  nie poradziła.  W końcu uważała siebie za najsilniejsza dziewczynkę na świecie. Wewnątrz znajdowało się dużo skrzyń. Oświetlenie stanowiły słabe żarówki. Wszystko wyglądało, jakby miało ponad sto lat. Chuda i zwinna dziewczynka mogła się prawie wszędzie wcisnąć. Akurat ten teren odpowiadał jej najbardziej. Przecież nikt jej nie dorwie                                     w ,,korytarzykach” między skrzyniami.

                   Przez tunele przeszła do centrum bazy. Był tam szef, bardzo umięśniony mężczyzna i kilkoro innych typków. Ale co to? Tommy i Annika! Związani i postawieni na środku pokoju przesłuchań! Oj, to teraz bandyci pożałują, że się urodzili. Planu Pippi nie miała. Postanowiła, że będzie improwizować. Tylko trzeba jakoś zacząć.

          - A psik! - to kichnięcie było spowodowane dużą ilością kurzu, na który Pippi miała uczulenie.

          -Kto to? - zapytał szef bandy.

          Rozległa się głucha i przerażająca cisza.

          - Kto to?! - widząc, że nikt nie odpowiada, zdenerwował się bardzo przywódca bandy.

          - To nie my. - wymamrotał wytatuowany wspólnik.

          -Jak nie wy, to kto?!- przerażenie coraz bardziej ogarniało przywódcę, którzy zaczął przygryzać górną wargę- Rozejrzeć się!

                   Pippp pomyślała, że już po niej, że zaraz ją znajdą i zabiją. Nie miała zbyt dużo czasu, by zastanowić się nad planem działania.

          -Tu ktoś jest! - usłyszała Pippi, po czym serce podeszło jej do gardła. Popatrzyła w lewo. Zza rogu sterczała głowa członka gangu. Dziewczynka natychmiast zerwała się na równe nogi i niczym wiatr popędziła przed siebie. Gdy już była przy wyjściu, pojawiła się kolejna złowroga twarz. Próbowała jeszcze biec w prawo albo do tyłu, lecz była uwięziona. ,,Mogę iść w dół albo w górę. To ostatnie drogi ucieczki.” Podłoga zrobiona była z cementu, więc hop do góry. Dzięki jakiemuś niedokładnemu pracownikowi łatwo było się wspinać po skrzynkach, gdyż były krzywo ustawione. Swoimi zdolnościami Pippi przypominała małpkę, nie dziecko. Nauczyła się wiele od pana Nilsona, który byłby z niej dumny, gdyby mógł ja teraz zobaczyć. Ze szczytu skrzynkowej wieży ujrzała, że jest otoczona. Między jedną stertą pakunków a drugą zobaczyła lampę. Chyba nie trzeba wyjaśniać, co zrobiła. To oczywiste. Wykonała wielki skok, złapała się lampy i przeskoczyła na drugą stronę. Jednym kopnięciem spowodowała lawinę skrzynek, która spadła prosto na przestępców. Półprzytomne bandziory nie mogły się ruszyć. Korzystając z tej chwili Pippi podbiegła do uwięzionych przyjaciół i ich uwolniła.

          - Jak się cieszę, że was widzę! Szybko, dzwońcie na policję! - rzekła uradowana Pippi.

          - Robi się! - odpowiedziały równie szczęśliwe dzieci.

           

          ★★★

           

                   Radiowóz szczecińskiej policji przyjechał tak szybko, że bandyci nie zdążyli wydostać się ze sterty skrzynek. Zdziwili się, gdy otoczyli ich mundurowi.

          -To się nazywa kawał dobrej roboty. Brawo, kochani. Być może jeszcze nie wiecie, ale znaleźliście nie tylko swoją zgubę, lecz i wielu innych osób. W skrzyniach były pieniądze, biżuteria oraz drogocenne przedmioty. Jestem  z was dumny. – rzekł komisarz szczecińskiej policji. W tym momencie pojawiła się ciocia Dorota z panem Nilsonem na ramieniu. Patrzyła na dzieci z niedowierzaniem. Podbiegła i przytuliła swoich podopiecznych mówiąc, żeby nigdy więcej takich rzeczy nie robili. To zdarzenie na pewno poprawiło ich wzajemne relacje.

                   Pippi, Annika i Tommy pod koniec wakacji wrócili do Szwecji. Ciotka nie uprzykrzała im już życia. Mogli korzystać z wakacyjnych atrakcji Szczecina. A skąd to wiem? To proste. Gdzie szukają ochłody szczecinianie podczas gorących dni? Oczywiście,  że nad jeziorem Głębokim. To tam spotkałam szaloną Pippi, spokojną Annikę i jej rozważnego barta, którzy opowiedzieli mi o swojej niezwykłej wakacyjnej przygodzie w Szczecinie.

           

           

          KONIEC